Geschke wygrał swój pierwszy etap w Tour de France i zarazem pierwszy dla ekipy Giant-Alpecin w tegorocznym wyścigu. „Wygrać etap na Tour de France to wspaniałe uczucie. Marzyłem o tym, odkąd zacząłem jeździć na rowerze” – mówił szczęśliwy Geschke, „ale nie było łatwo. Nie jestem góralem, nie jestem sprinterem, jestem wszechstronny. Zostałem oddelegowany przez ekipę do pomocy liderom w pierwszym tygodniu, a potem mogłem już szukać swojej szansy w ucieczkach” – powiedział kolarz Giant-Alpecin, „w ostatnich dwóch latach wygrywaliśmy już pierwszy etap wyścigu, to zdejmowało presję z ekipy. W tym roku było inaczej i ciężej nam było odnieść sukces, ale cały czas w niego wierzyliśmy. Atmosfera w zespole cały czas była dobra” – przekonywał Geschke, „nikt nie spodziewał się, że to ja jako pierwszy wygram etap” – żartował.
„Gdybym dziś został z Pinot, Porte czy Talanskym, zgubiliby mnie na podjeździe. Dlatego musiałem zaatakować jeszcze przed wspinaczką. Ale naprawdę byłem na granicy swoich możliwości” – mówił zwycięzca.
Pechowcem etapu zdecydowanie był Alberto Contador (Tinkoff-Saxo), który miał kraksę na zjeździe, stracił dwie minuty do rywali i w ostatecznym rozrachunku szanse na podium w klasyfikacji generalnej. „Tego ranka zabrałem się w ucieczkę, by pomagać Majce, Rogerowi i Contadorowi w końcówce. Spotkaliśmy się na zjeździe, ale wtedy Alberto miał defekt. Dałem mu swój rower, ale przed podjazdem jeszcze raz go zmieniał, na swój. Bardzo mi przykro, że nie udało mu się odrobić strat” – powiedział Peter Sagan (Tinkoff-Saxo), który jednak jadąc w ucieczce zdobył kolejne punkty do klasyfikacji sprinterskiej i niemalże zapewnił sobie zieloną koszulkę.
Choć faworyci wyścigu, prócz Contadora, pojechali prawie na remis, to jednak ataków na pozycję Chrisa Frooma (Team Sky) nie zabrakło. Atakowali Vincenzo Nibali (Astana) czy Nairo Quintana (Movistar), ale żaden z nich nie był w stanie na długo zerwać z koła lidera wyścigu. „Dziś dałem z siebie niemalże sto procent, ale nie byłem w stanie uciec Froomowi. Przed nami jednak etapy, które bardziej mi pasują – podjazdy będą dłuższe i cięższe. Będę musiał atakować jeszcze wcześniej. Ale będziemy atakować, naszym celem pozostaje żółta koszulka” – przyznał Quintana, drugi kolarz w klasyfikacji generalnej.
Nibali także przyznał, że ciężko jest pokonać Frooma – “był bardzo mocny, bez problemu kontrolował nasze ataki. A próbowaliśmy wiele razy – ja, Quintana, Valverde. Wszystkie ataki kasował sam albo z pomocą kolegów z ekipy, bardzo trudno było go pokonać, a tak naprawdę niewiele więcej mogliśmy zrobić” – powiedział Włoch.
Z wyścigu wycofał się Michał Kwiatkowski (Etixx-Quick Step). Mistrz Świata przyznał, że na etapie pozbawiony był energii i ciężko było mu dalej jechać. Decyzja Kwiatkowskiego jest o tyle zrozumiała, że Polak ogłosił swój start w Tour de Pologne i przejeżdżanie Alp, w których Kwiatkowski raczej nie miałby szans na walkę o zwycięstwo etapowe, mogłoby dodatkowo obciążyć organizm Mistrza Świata, a w takim wypadku na Tour de Pologne może przyjechać wypoczęty i walczyć o klasyfikację generalną.
Także Tejay Van Garderen (BMC Racing Team) nie ukończył 17. etapu Tour de France. Amerykanin, który zajmował trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej, wycofał się z powodu fatalnego samopoczucia, choć na razie nie wiadomo, co dolega kolarzowi BMC Racing Team. Po jego wycofaniu na trzecie miejsce w generalce awansował Valverde, a czwarty jest Geraint Thomas (Team Sky).