CE: Sauser i Stander wygrywają prolog

9. Cape Epic (25.03-01.04.2012, SHC, RPA)

Drukuj

Z ponad minutową przewagą zwycięstwo w 27-kilometrowym prologu odnieśli Christoph Sauser i Burry Stander z teamu 36One Songo-Specialized. Marcin Piecuch i Arkadiusz Cygan zajęli 44. miejsce.<strong><br /> </strong>

Z ponad minutową przewagą zwycięstwo w 27-kilometrowym prologu odnieśli Christoph Sauser i Burry Stander z teamu 36One Songo-Specialized. Marcin Piecuch i Arkadiusz Cygan zajęli 44. miejsce.
Na 27-kilometrowej trasie kolarze mieli do pokonania 900m przewyższeń. Start do wyścigu odbywał się w miejscowości Meerendal Wine Estate. Nie zawiedli faworyci imprezy - Christoph Sauser i Burry Stander z 360One Song-Specialized okazali się najlepsi wyprzedzając o 13 sekund Kevina Evansa/David`a George`a z 360Life Men. Zwycięzcy pokonali trasę ze średnią prędkością 22,5km/h.

Marcin Piecuch i Arkadiusz Cygan z ekipy Skandia SZiK Eska zajęli dobre 44. miejsce wśród mężczyzn (55. w klasyfikacji generalnej) z czasem o blisko 23 minuty gorszym niż zwycięzcy (17,1km/h).

[UPDATE]

Jak wyścig wspominają zawodnicy Skandia SZiK Eska?

"Od kilku dni, wstając rano nie widzieliśmy na niebie żadnych zmian pogodowych. Mogliśmy być pewni warunków, jakie będą na nas czekać na trasie. W sobotę, dzień rejestracji i odbioru wszystkiego co zapewniał organizator, pojeździliśmy tylko po Cape Town. Słońce prażyło mocniej niż w najcieplejsze dni lata w Polsce, jakie pamiętamy. O 6:00 odstawiliśmy do transportu rowery i udaliśmy się na ostatnie hotelowe śniadanie. O 7:30 przyszedł czas na nas. Godzinka jazdy i przed 9 pojawiliśmy się na miejscu startu zorganizowanego przy dużej winnicy. Trochę dziwnie się czuliśmy bez naszego „na styk”. Na dwie godziny do startu mieliśmy wszystko przygotowane. Złapaliśmy trochę chłodu w „Media Chill Out” i o 10:30 ruszyliśmy na rozgrzewkę… Na polarze już od rana temperatura wskazywała ponad 30 stopni, teraz zbliżała się do 40!

O 11 podjechaliśmy w pobliże startu. Trzy cyfrowy puls przed ruszeniem na trasę?! Temperatura to jedno, ale czujemy jeszcze inny dreszczyk. Dotarło do nas, że jesteśmy na Absa Cape Epic! Tłum ludzi, spiker zagrzewający do dopingowania, przelatujące telewizyjne helikoptery. Masa kamer i aparatów, wszystko zorganizowane beż żadnych kompromisów. Na jednym z otaczających nas szczytów widać dmuchaną bramę i inne reklamy – to dzisiejsza meta. Każdy jest wyczytywany i staje na podwyższeniu. Przez chwilę oczy wszystkich zwrócone są na niego. Są emocje. Odliczamy ostatnie 10 sekund i punktualnie o 11:14:50 ruszamy! Długo jedziemy wzdłuż barierek, za którymi stoją kibice i pokrzykują.


Wyjeżdżając z winnicy zaczynamy pierwszy podjazd. Przed sobą widzimy dwa teamy, chciałoby się od razu do nich doskoczyć. Nogi lekko się kręcą, ale nie chcemy przesadzić. Przed szczytem widzę, że trochę odrobiliśmy. Podłoże jest luźne, sporo piasku i kamieni. Zaczynamy pierwszy zjazd, wąską i krętą ścieżką. W zasadzie cały czas zawijka i rozpędzanie. Na jednej z agrafek słyszę brzdęk w przednim kole, szprycha?! Nic więcej się nie stało, tniemy dalej. Pierwszy podjazd i zjazd pokonujemy ze średnią 20 km/h. Kolejna, przerywana krótkimi zjazdami wspinaczka zajmuje nam 20 minut, jesteśmy mniej więcej w połowie. Puls się unormował. Picie w pierwszym bidonie się kończy, na szczęście mamy dwa. Trasa prowadzi cały czas podobną ścieżką, nie dającą odpocząć na zjazdach. Na podjeździe doskwiera upał. Po 22 kilometrach wjeżdżamy na jedyny asfaltowy odcinek.

Czeka nas jeszcze ostatni podjazd do mety. Najpierw winnicami, lekko szarpany. Od 25 kilometra zaczyna się konkretna wspinaczka. Ludzie stoją wzdłuż ścieżki. Droga nie idzie prosto do góry, ale wije się serpentynami. Ostre zakręty wytracają prędkość prawie do zera. Wszystko w piekącym słońcu. Picia brak, będzie lżej;) Przed szczytem stoją inni zawodnicy i zachęcają do ostatniego wysiłku. Do latających zawodników trochę nam brakuję, ale jechaliśmy spokojnie, ostrożnie. Dopiero jutro okaże się czy inne teamy też przyjęły taką strategię. Trochę żałujemy 45 sekund, które dałyby nam sektor A, przewidziany dla pierwszych 50 na mecie… Trudno, teraz już nic nie zrobimy.

Do Robertson mamy 140 kilometrów. Tam będzie na nas czekał namiot, a o 18 masaż. Dziękujemy wszystkim kibicom za wsparcie, jechało się super myśląc o wszystkich, którzy za nas trzymają kciuki. Damy z siebie wszystko!"

***
W wyścigu bierze również udział Martin Ciolkosz (66. miejsce) oraz Maciej Dudziak (187. miejsce).

Wyniki:
1. 36ONE-SONGO-SPECIALIZED (Christoph Sauser/Burry Stander) 1:11.52,1
2. 360Life Men (Kevin Evans/David George) 1:12.05,3
3. Topeak Ergon Racing (Alban Lakata/Robert Mennen) 1:14.57,0
4. SONGO-SPECIALIZED (Max Knox/Kohei Yamamoto) 1:15.08,3
5. BMC Mountainbike Racing (Alexandre Moos/Moritz Milatz) 1:15.14,1
6. Rabobank-Giant Offroad (Emil Lindgren/Adam Craig) 1:15.28,5
7. MTN Qhubeka (Adrien Niyonshuti/Jacques Jansevan Rensburg) 1:16.00,2
8. STÖCKLI Pro (Urs Huber Switzerland/Konny Looser) 1:16.09,5
9. Bulls (Thomas Dietsch/Tim Boehme) 1:16.34,6
10. Bulls (Karl Platt/Stefan Sahm) 1:17.57,5
...
44. Skandia SZiK Eska (Marcin Piecuch/Arkadiusz Cygan) 1:34.44,5
...
66. Nut&Pole (Martin Ciolkosz/Ralton Roebert) 1:53.51,7
...
187. Sheer Determination (Maciej Dudziak/Charl Du Plessis) 1:57.31,6