TransChukotka 2006 Bike Expedition

Drukuj

Pomysł wyjazdu na Czukotkę zakiełkował w mojej głowie w 2003 roku.<br />

Pomysł wyjazdu na Czukotkę zakiełkował w mojej głowie w 2003 roku.
Po odwiedzeniu Syberii Wschodniej i Kamczatki pod hasłem wypraw w poszukiwaniu końca świata, zapragnąłem dotrzeć na północno-wschodni kraniec Euroazji, właśnie na Czukotkę.

Kraj ten, ponad dwukrotnie większy od Polski, zamieszkany jest zaledwie przez 50,5 tys. ludzi. Romanowi Abramowiczowi, oligarsze z Omska, blisko związanemu swojego czasu z obozem Borysa Jelcyna, nietrudno było zwyciężyć w wyborach na gubernatora Czukotki.
Wraz ze swoimi młodymi i energicznymi współpracownikami zapobiegl on totalnemu upadkowi kraju, w jakim zacząl się on pogrążać od poczatku lat 90-tych. Widać to nie tylko w stolicy ale także w oddalonych od cywilizacji wioskach.
Zresztą obecnie, kiedy Abramowicz, ku przerażeniu mieszkańców, jasno oznajmił, że chce odejść przed końcem drugiej kadencji, prezydent Putin nie przyjął tej dymisji.
W uzasadnieniu podano, że Abramowicz właściwie pełni swe obowiązki.


 



Celem naszej wyprawy było przemierzenie Czukotki na rowerach od wybrzeży Pacyfiku do Oceanu Arktycznego. Po drodze odbyliśmy trekking górski z wejściem na najwyższą górę Czukotki – Velikaya. Droga, którą jechaliśmy, nasypana została z gruntu i różnej gramatury kamienia. Mimo że przecina wiele rzek, jej budowniczowie – ograniczeni mizernym budżetem – nie wyposażyli jej w mosty. Dlatego też rzeki trzeba pokonywać wpław. Drogę poprowadzono grzbietami i zboczami gór, dolinami rzek, przez miejsca całkiem odludne. Przejechanie jej, zwłaszcza po deszczu, to wyzwanie dla kierowców i ich potężnych maszyn.
Tym bardziej jest to wyzwanie dla rowerzystów, co wkrótce po rozpoczęciu wyprawy dało nam się we znaki. Częste męczące podjazdy sprawiały, że przemieszczaliśmy się w żółwim tempie i traciliśmy entuzjazm. W końcu zdecydowaliśmy się na skorzystanie z autostopu dla przejechania najtrudniejszych odcinków trasy. Z kierowcami ciężarówek przebyliśmy wiele kilometrów, co było nie tylko interesującą przygodą, ale też pozwoliło nam na poznanie realiów ich ciężkiej pracy. Realia te w dużej mierze dyktowane są przez surowe warunki klimatyczne, które zwłaszcza w okresie zimowym wymagają od kierowcy odporności psychicznej i gotowości do poświęceń. Podczas silnych mrozów, dochodzących do minus 45 stopni Celsjusza silniki ciężarówek pracują bez przerwy. Kiedy śnieg zasypie drogę i nie można znikąd oczekiwać pomocy, trzeba samemu łopatami usuwać zaspy. W przypadku awarii pomimo mrozów kierowcy samodzielnie dokonują napraw. Obserwując ich „w akcji”, czy podczas dyskusji na temat rozwiązania jakiegoś problemu, dotyczącego awarii samochodu, byliśmy dla nich pełni podziwu, gdyż wiedzą o swoich autach niemal wszystko.
Latem utrudnieniem w ich pracy są opady deszczu, po których poziom wody w rzekach gwałtownie rośnie. Zmusza to kierowców do postoju i oczekiwania dopóty, dopóki woda nie opadnie. Wielu podejmuje ryzyko przejechania rzek podczas opadów, co niektórzy przypłacili życiem - świadczą o tym pomniki, ustawione na brzegach...

 


 



Ponieważ warunki przyrodnicze i klimatyczne w tym regionie świata nie sprzyjają rozwojowi cywilizacji, interesująca była dla nas historia osiedlenia się tam Rosjan i rozwój przemysłu w XX w. Nie mniej ciekawa jest rdzenna ludność Czukotki. Czukcze i Eskimosi są bardzo dobrze przystosowani do ekstremalnych warunków. Część z nich wiedzie życie koczowników w tundrze przy wypasie renów. Inni mieszkańcy – morscy myśliwi – żyjący na brzegach oceanów, polują na ssaki morskie: foki, morsy i wieloryby. Oczywiście socjalistyczne podejście do gospodarki dotarło w swoim czasie (w latach 30-tych XX w.) również na Czukotkę i odcisnęło piętno kolektywizacji na życiu rdzennych mieszkańców. Prywatne stada reniferów zastąpiły sowchozy, a zamiast bajdar i wielbotów – tradycyjnych łodzi czukockich – na morzu zaczęły się pojawiać państwowe statki wielorybnicze z Rosjanami na pokładzie.

 


 



Po rozpadzie Związku Radzieckiego dotowaną gospodarkę Czukotki dotknął głęboki kryzys. Pogłowie renów gwałtownie rzedło, ponieważ dostawy żywności z kontynentu odbywały się rzadko i nieregularnie, stąd ludzie zabijali zwierzęta żeby samemu przeżyć. Obecnie przy dużym wsparciu z budżetu federalnego powoli się to zmienia i pogłowie zwierząt rośnie. Podczas naszej tegorocznej wyprawy odwiedziliśmy brygadę pasterzy reniferów ze wsi Amguema. Uczestniczyliśmy – jako obserwatorzy – w uboju renów a także w akcji ratowania grupy pasterzy, którzy utknęli w tundrze.

Czukcze w latach 90-tych ponownie sami zaczęli wypływać w morze aby polować na wieloryby. Ponieważ w czasach Rosji Radzieckiej byli odsunięci od polowań, musieli uczyć się tej sztuki od nowa. Zasięgali w tym celu rad u najstarszych mieszkańców. Teraz samodzielnie łowią morskie ssaki, w polowaniu na wieloryba celują zwłaszcza myśliwi ze wsi Łorino. W Łorino byłem w 2004 roku w trakcie pierwszej podróży, którą odbyłem na Czukotkę.

 


 



Przemierzając Czukotkę kilkakrotnie zetknęliśmy się z pomnikami mrocznej historii sowieckiej Czukotki, pozostałościami po więzieniach Archipelagu GUŁAG. Rozbudowany system więzień rozwijano tam od lat 40-tych ubiegłego wieku do końca lat 50-tych. Więźniowie budowali porty, drogi, kombinaty przemysłowe, elektrownie i wsie. Pracowali przy wydobyciu cyny, wolframu, złota i uranu. Ciężka praca w skrajnych warunkach oraz nieludzkie traktowanie przez strażników wpływało na wysoką śmiertelność.

 


 



Czukotka jest regionem w znacznym stopniu dotowanym. Dziedziną gospodarki, która postrzegana jest jako możliwy kierunek rozwoju dla okręgu jest wydobycie złota. Wielkość udokumentowanych złóż podawana jest w setkach ton. Działa kilka prywatnych firm wydobywczych, z których największą jest obecnie „AO Artiel’ Chukotka”. Już w 2007 roku planowane jest uruchomienie kanadyjsko-rosyjskiego przedsiębiorstwa „Rudnik Kupol’” (około 300 ton złota), poszukiwany jest też inwestor dla rozwoju wydobycia w złożu „Maiskiy” (240 ton). Odwiedziliśmy dwie kopalnie złota w „Artieli Chukotka”.


Przyjęto nas bardzo życzliwie, dyrekcja wyraziła zgodę nie tylko na zwiedzanie przez nas przedsiębiorstwa, ale także na korzystanie ze stołówki. Widzieliśmy wszystkie etapy pozyskania surowca: od wydobycia rudy po jej wzbogacenie w fabryce i kontrolę jakości w laboratorium. Ominęło nas tylko wytapianie złotych sztabek.


 



Z Egvekinota, portu nad Morzem Beringa dotarliśmy do Peveka – miasta-portu leżącego nad Morzem Wschodniosyberyjskim. Podczas wyprawy poznaliśmy mnóstwo ciekawych ludzi, którzy bez oporów opowiadali nam historie swojego życia. Staraliśmy się spojrzeć na Czukotkę z wielu stron, dowiedzieć się, jakie są tam warunki do życia, możliwości rozwoju gospodarczego, jak wygląda przyroda Dalekiej Północy i w jakim zakresie wymaga ona ochrony.


Ponieważ mieliśmy możliwość porozmawiania z ludźmi z różnych grup społecznych i pełniącymi rozmaite funkcje: szefami administracji, dyrektorami, naczelnikami, nauczycielami, robotnikami, kierowcami, pasterzami renów, w dużym stopniu wzbogaciliśmy swoją wiedzę. Czukotka, tak oddalona od Polski czy centralnej Rosji, przestała być dla nas jakimś bliżej nieokreślonym „końcem świata”, postrzegamy ją wyraźnie i ostro, bez – wynikającej z niewiedzy - aury tajemniczości. Stała się też nam bardzo bliska.

Uczestnicy: Podróżnik.Net TeAM: Cezary Bugajczyk, Timur Akhmetov

Oficjalna strona wyprawy:
https://www.podroznik.net/2006_trans_chukotka/2006_trans_chukotka_01.html