Test: Uchwyt rowerowy Thule Sprint 569

Drukuj
Michał Lewandowski

W ostatnich tygodniach podczas wyścigów i wyjazdów na treningi towarzyszył nam uchwyt rowerowy Thule Sprint 569, wyposażony w ciekawy mechanizm montażu roweru za widelec. Dzielimy się wrażeniami z użytkowania jednego z topowych uchwytów dostępnych na rynku.

Firmy Thule nie trzeba przedstawiać żadnemu miłośnikowi rowerów. Jeśli chodzi o samochodowy transport rowerów, to szwedzka marka jest zdecydowanie jednym z liderów rynku, budując swoją pozycję od lat. Chociaż Thule istnieje od 1942 roku, to pierwszy uchwyt rowerowy z linii produkcyjnej zjechał 23 lata temu. W tym czasie Skandynawowie, którzy zresztą słyną z wyjątkowej dbałości o bezpieczeństwo (szczególnie mamy tutaj na myśli przemysł samochodowy), rozwinęli m.in. własne centra testowe, gdzie każdy produkt jest starannie sprawdzany.

W myśl zasady „ufać znaczy kontrolować”, postanowiliśmy własnymi rękoma sprawdzić nową konstrukcję projektantów z Malmo, czyli uchwyt dachowy Thule Sprint 569 - jeden z topowych produktów w ofercie Thule.

 
 

 

Dlaczego za widelec?

Uchwyt Sprint to model, w którym rower montujemy poprzez zapięcie przedniego widelca, a nie za ramę, jak to bywa w przypadku bardziej powszechnych uchwytów. Producent rekomenduje sposób montażu napotkany w Sprincie dla ram wykonanych m.in. z karbonu. Dlaczego? Nie odpowiemy Wam na pytanie, czy poprzez ściskanie karbonu uchwytem dachowym z mocowaniem za ramę rzeczywiście może go uszkodzić. Z jednej strony w sieci znajdziemy filmiki, gdzie karbon ściskany jest w imadle i pozornie nic mu się nie dzieje. Z drugiej strony kto z nas wie, jak zachowują się niewidoczne gołym okiem włókna podczas takiego ściskania? No właśnie... Kupując ramę za grubą kasę, chyba nikt z nas nie chce podejmować zbytniego ryzyka.

 
 

 

Jeśli chodzi o profity, które niesie za sobą używanie tego typu uchwytu, są nimi: bardziej stabilny uchwyt roweru, brak możliwości zarysowania ramy (w uchwytach za ramę zazwyczaj należy podłożyć coś pomiędzy ramę a samo mocowanie), mniejsza wysokość rowerów na dachu (tak, uderzenie w ograniczniki wysokości czy strop wjazdu do garażu to koszmary wszystkich nas), a co za tym idzie mniejsze spalanie samochodu. Jest jeszcze coś – jadąc na zawody, rower zamocowany za widelec wygląda PRO!

 
 

 

Z minusów takiego rozwiązania część z Was wymieni pewnie oczywistą konieczność demontażu przedniego koła i jego przewożenie w samochodzie. Istnieje również opcja zamontowaniu go na dachu, poprzez dokupienie specjalnych uchwytów. 

Rzut oka na technologię

To co jako pierwsze rzuca się w oczy w przypadku Sprinta, to mechanizm mocowania widelca. Otóż spotykaliśmy tutaj innowacyjne pokrętło AcuTight – wystarczy przekręcić gałkę, a oś trzymająca widelec się zaciska. Kilka obrotów wystarczy, by widelec pewnie i solidnie spoczął w uchwycie. Co ważne, pokrętło działa jak swojego rodzaju klucz dynamometryczny – w momencie, kiedy siła uchwytu jest optymalna, zaczyna klikać i przeskakiwać. Zapobiega to nadmiernemu ściskaniu widelca, co jest ważne szczególnie w przypadku wycieniowanych konstrukcji.

 
 

 

Bagażnik oparty jest o elastomerowe elementy, tworzące system zwany Road Dampening Technology, mający na celu przechwytywanie i łagodzenie wstrząsów i wibracji. System RDT spotkamy także w miejscu montażu tylnego koła, które mocujemy za pomocą długiego paska z zapadkami. Pasek podobnej konstrukcji znany jest z pozostałych uchwytów Thule, natomiast w Sprincie został on wzbogacony o gumową opaskę, zapobiegającą uszkodzeniu obręczy. Co ważne, pasek jest na tyle długi, że da radę opasać nawet wysokie, aerodynamiczne profile. Bagażnik dopasować możemy do dowolnej wielkości ramy, dzięki teleskopowej szynie.

 

Jeśli chodzi o zabezpieczenie przed kradzieżą, to Thule Sprint posiada blokadę mechanizmu trzymającego widelec na klucz. Poprzez zamek blokujemy też sam uchwyt w bagażniku bazowym. Uchwyt Sprint kompatybilny jest z programem One Key, co znaczy, że istnieje możliwość wymiany wkładu zamka na taki, aby pasował on do kluczy z naszego innego bagażnika Thule.

Na końcu z dziennikarskiego obowiązku musimy zaznaczyć „oczywistą oczywistość”: Thule Sprint, podobnie jak reszta produktów szwedzkiej firmy, spełnia wymogi testów City Crash i posiada atest TÜV.

 

 

Montaż i jazda – działanie w praktyce

Zacznijmy od samego montażu roweru w uchwycie – to, że Sprint 569 jest produktem z najwyższej półki czuć w jego obsłudze. Montaż roweru jest szybki i wygodny. Pokrętło AcuTight jest strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o bagażniki trzymające rower za widelec. Tylne koło stabilnie spoczywa w solidnej rynnie, która względem swoich poprzedników została trochę przeprojektowana. Pasek – po co zmieniać coś, co było dobre? W tym wypadku wystarczyło dodać gumową opaskę, by dopełnić udanej całości. Co jednak najważniejsze, Sprint trzyma nasz rower bardzo solidnie (o wiele stabilniej, niż ma to miejsce w przypadku, kiedy na dachu mamy cały rower). Dodatkowo komfortu dodaje nam myśl, że przedni widelec nie zostanie ściśnięty zbyt mocno. Thule Sprint to produkt klasy De Lux!

 

 

Co jednak z tymi sztywnymi ośkami? Okej... sezon szosowy powoli się kończy, ale przecież przed nami przełaje, a tam hamulce tarczowe i osie Thru-Axle stają się powoli standardem. Thule posiada w swojej ofercie odrębne uchwyty pod sztywną oś (jedną z nowości tego typu mieliśmy nawet okazję oglądać podczas ostatnich targów Eurobike), natomiast z tego co wiemy, ten bagażnik dedykowany jest do rowerów z klasycznym szybkozamykaczem. Przeglądając zagraniczne strony internetowe co prawda natknęliśmy się na specjalny adapter do sztywnych osi, natomiast nie znaleźliśmy go w oficjalnej sprzedaży w Polsce.

 
 

 

Montaż roweru to jedno, ale trzeba jeszcze zainstalować uchwyt w naszej bazie. Do testów dostaliśmy bagażnik z mocowaniem w rowkach T. Jeśli nie posiadacie tego typu bazy, Thule oferuje jeszcze inny wariant bagażnika Sprint – model 528 montowany przez specjalne gumowe opaski. Jeżeli jednak macie wątpliwości, co do kompatybilności uchwytu ze swoją bazą, sprzedawcy Thule na pewno pomogą Wam w wyborze i posłużą dobrą radą.

 
 

 

Na koniec została jazda samochodem. To co jest wyjątkowo ważne w Sprincie, to stabilność roweru na dachu. Z rowerem jechaliśmy na kilka wyścigów, często w drodze przemierzając górskie serpentyny i wiraże. Ani przez chwilę nie mieliśmy obaw o rower pozostawiony na dachu, a do tego rower nie miał zbytniego wpływu na prowadzenie samochodu. W przypadku rowerów mocowanych za ramę czasem da się odczuć różnicę.

 
 

 

Podsumowanie

Werdykt nie może być inny – Thule Sprint jest jednym z najlepszych uchwytów w swojej klasie. Troska o najmniejsze szczegóły dała wyjątkowo bezpieczny produkt, dbający o nasz rower. Uchwyt jest bardzo stabilny i nie wpływa znacząco na jazdę samochodem. Sprint ponadto oferuje sporo wygody w użytkowaniu. Niestety jak to zwykle bywa, połączenie produktu z najwyższej półki i znanego, cenionego producenta skutkować musi stosunkowo wysoką ceną, która w tym przypadku wyniosła 899 zł.

Producent: www.thule.com

Fot: Michał Lewandowski