TdP po 1. etapie

Wypowiedzi i komentarze po 1. etapie Tour de Pologne

Drukuj
Zwycięstwo etapowe dało też Marcelowi Kittelowi (Giant-Alpecin) prowadzenie w wyścigu Sirotti

Na Tour de Pologne, gdzie cztery lata temu na dobre rozpoczął swoją sprinterską karierę, Marcel Kittel (Giant-Alpecin) w tym sezonie wrócił do zwycięskiej formy, wygrywając etap w Warszawie.

Zwycięstwo etapowe odniósł jeden z najlepszych sprinterów w peletonie, Marcel Kittel (Giant-Alpecin). Niemiec przyjechał na Tour de Pologne by potwierdzić powrót do formy i sięgnąć po zwycięstwa etapowe, które przed nadchodzącą hiszpańską Vueltą i Mistrzostwami Świata, dodadzą mu pewności siebie. „To była trudna końcówka i przez to nieco wyjątkowa. Wiele ekip chciało wyjść na czołowe pozycje na ostatnich kilometrach i trudno było utrzymać się na czele” – relacjonował przebieg końcówki Kittel, który w 2011 roku wygrał na Tour de Pologne cztery etapy, czym otworzył sobie drogę do sławy i kariery jednego z najlepszych sprinterów w peletonie, „dlatego muszę podziękować moim kolegom z ekipy, wykonali kawał dobrej roboty, wyprowadzając mnie na znakomitą pozycję i zachowując spokój do samego końca” – powiedział. Niemiec wydaje się wrócić do pełni sił i wysokiej formy i do Polski przyjechał, by utwierdzić się w tym przekonaniu. „Przed przyjazdem na Tur de Pologne zrobiłem kilka solidnych treningów, robiłem też tempówki za motorem i starałem się trenować jak najlepiej tylko mogę, by być gotowym. Dlatego tym bardziej się cieszę, że udało się wygrać już na pierwszym etapie i czekam na kolejne, zobaczymy, co tam się wydarzy” – zakończył Niemiec.

Bliski pokonania Kittela był młody Australijczyk, Caleb Ewan (Orica GreenEdge). Zaledwie 21-letni kolarz Orica GreenEdge ma w przyszłości szansę zostać czołowym sprinterem w peletonie, a już na tegorocznym Tour de Pologne może odnieść pierwsze w karierze zwycięstwo w World Tour. Ewan jeszcze przed ostatnim zakrętem wyszedł na prowadzenie, ale po wyjściu z zakrętu stracił swoją pozycję i poszedł za szeroko, co kosztowało go zwycięstwo. „Wszyscy wiedzieli, że pierwszy, kto wyjdzie z zakrętu, ma ogromne szanse wygrać. Niestety w końcówce nie poszło to tak, jak myśleliśmy, a w peletonie jest tylko jeden kolarz, który mógł pokonać Ewana w takiej sytuacji, a tym kolarzem jest Kittel” – powiedział Matt Wilson, dyrektor sportowy Orica GreenEdge.

Już po pierwszym etapie niektórzy z kolarzy, którzy mogą walczyć w klasyfikacji generalnej, ponieśli straty, choć jeszcze niewielkie. Na mecie na Placu Teatralnym pod koniec trzeciej dziesiątki zrobiła się przerwa, co sprawiło, że już 29 kolarz na mecie, Roberto Ferrari (Lampre-Merida), zanotował 8 sekundową stratę do czołowej grupy. W niej znaleźli się m.in. Michał Kwiatkowski (Etixx-Quick Step), Paweł Poljański (Tinkoff-Saxo), Maciej Paterski (CCC Sprandi Polkowice), czy Jon Izagirre (Movistar). Zabrakło natomiast Tomasza Marczyńskiego (Reprezentacja Polski), Fabio Aru (Astana), Diego Ulissi (Lampre-Merida), Mikel Nieve (Team Sky), Przemysław Niemiec (Lampre-Merida), czy Darwin Atapuma (BMC Racing Team), którzy mogą potem walczyć o czołowe lokaty w wyścigu.

„To dla mnie zupełnie inny Tour, niż ten sprzed trzech lat. Teraz każdy kibic krzyczy moje imię nazwisko, ksywkę, to niesamowite przeżycie” – mówił po etapie Mistrz Świata, „mogę tylko pozytywnie myśleć o kolejnych etapach, bo kibice dostarczali mi mnóstwa sił i energii, dzięki czemu w końcówce mogłem nie stracić kilku sekund, które tak bardzo są potrzebne do klasyfikacji generalnej” – powiedział na mecie Kwiatkowski, który przyjechał na metę w pierwszej grupce, na 9. miejscu, i był najwyżej notowanym Polakiem.