Artur Korc wygrywa Mazovię w Rogowie

Jak zawsze na Mazovii do wyboru były trzy warianty trasy. Tym razem najkrótsza opcja Hobby liczyła 8 km, Fit 33 km, Mega 53 km, a Giga 76 km. Niestety na ostatni wariant nie zdecydowała się żadna z Pań, a wśród mężczyzn najszybciej do mety dojechał Artur Korc z Kross Centrum Rowerowe Olsztyn:

Trasa dała w kość, sekcje XC ze stromymi hopkami i zjazdami zrobiły selekcję. Po rozjeździe zostało na czele sześciu gigowców. Na drugiej pętli zaatakował z powodzeniem Jarosław Wolcendorf (nowa twarz w Mazovii). Byłem wtedy na szóstej pozycji ze stratą około minuty. Po pięciu płaskich kilometrach pogoni sam doszedłem uciekiniera. Finisz wygrałem z mocnym zawodnikiem na skurczach, co oznaczało, że się ujechałem. Ostatnie kilometry do mety prowadziły szerokimi ścieżkami, co znacznie ułatwiało bezpieczne wyprzedzanie megowców.

Na dystansie Mega zwyciężył Jakub Kurstak z Bliska Team, wśród Kobiet pierwsza była Izabela Kłosowska z drużyny BLU Cersanit Team Refleks:

"Trasa w Rogowie liczyła ok. 54 km. Prawie do połowy dystansu była płaska, szerokie szutrówki, odcinki asfaltowe, leśne przecinki. Dopiero po 30 km wjechaliśmy w las i tam zaczęły się fajne tereny. Długie strome podjazdy, ciekawe i niebezpieczne zjazdy, sporo singli czyli to, co w kolarstwie górskim najlepsze. Do tego momentu starałam się jechać w grupce, bo płaskie, długie odcinki nie są moją mocną stroną. Po ok. 15 km wyszłam na prowadzenie wśród kobiet i starałam się je utrzymać. Po wjeździe do lasu przewaga się powiększała. Mimo sobotniego ciężkiego wyścigu, w którym startowałam, jechało mi się bardzo dobrze. Pod koniec jedynie zaczęły mnie łapać skurcze, ale jakoś je przetrzymałam i wpadłam na metę jako pierwsza kobieta".

Katarzyna Pakulska (TRW Cloudware Team) – 2 msc. Open Mega:

Pierwszy raz Cezary Zamana zorganizował swoją edycję w Rogowie i muszę przyznać, że był to debiut na 5+. Trasa była dosyć zróżnicowana, od szerokich szutrówek i odcinków asfaltowych, po single, trawy, momentami piaski. Nie brakowało podjazdów, choć nie były one długie, ale zawsze to coś. W dodatku pogoda płatała nam figle; słońce na przemian z deszczem, a do tego wiatr. Tego dnia moja forma również płatała mi figle i nogi nie za specjalnie miały ochotę kręcić. Obolałe żebra po ostatniej kraksie w Puławach też nie pomagały. Od startu wszyscy odjechali i stwierdziłam, że pojadę dystans Fit bo nie ma sensu się niepotrzebnie zarzynać. Tym bardziej, że w środę i piątek czekają mnie starty w Szosowych Mistrzostwach Polski w Sobótce na tandemach. Ale jednak ambicja wzięła górę i w ostatniej chwili na rozjeździe zjechałam na Mega. Decyzji nie żałowałam, bo poczułam się nieco lepiej, choć straty i tak już były duże. Zdecydowanie nie był to mój dzień i nie popisałam się formą, ale walczyłam do końca z samą sobą przede wszystkim. Ukończyłam rywalizację na 2 miejscu w Open Kobiet. Całkiem nieźle, jak na walkę z „bombą”. Ale niech te „bomby” już mnie nie atakują :-).