Kross wspiera młodzież

Drukuj

Młodzież to przyszłość naszego kolarstwa i doskonale wie o tym zarówno Bartosz Huzarski wraz z jego Huzar Bike Academy, jak i Igor Tracz z klubem Amberdog. Wiedzą o tym również pracownicy firmy Kross, która wspiera obie inicjatywy.

Obecnie przeżywamy najlepsze lata w historii polskiego kolarstwa i co do czego nikt nie może mieć większych wątpliwości. Sukcesy naszych szosowców – Michała Kwiatkowskiego, Rafała Majki, Przemka Niemca i wielu innych, chociażby całej ekipy CCC Sprandi Polkowice. Nieźle poczynają sobie również kolarze MTB ekipy Kross Racing Team z Mają Włoszczowską na czele. Coraz częściej jednak osoby z kolarskiego środowiska zastanawiają się: co dalej? Jak nasze kolarstwo wyglądać będzie za kilkanaście lat? Na szczęście jest wśród nas sporo osób, które myślą o tym już teraz, pomagając inicjatywom rozwijającym kolarstwo najmłodszych. Kross już od jakiegoś czasu wspiera 3 projekty, czyli: Huzar Bike Academy, Klub Amberdog oraz Szkołę Mistrzostwa Sportowego w Żywcu. Dwóm pierwszym postanowiliśmy przyjrzeć się z bliska.

Akademia kolarska Bartka Huzarskiego

Huzar Bike Academy to, pisząc w sporym skrócie, akademia kolarska Bartosza Huzarskiego, działająca dwutorowo. Projekt akademii skierowany jest do dzieci szkół podstawowych i opiera się na współpracy z lokalnymi szkołami. To właśnie tam dzieciaki mają pierwszy kontakt z kolarstwem, a dzięki wsparciu Krossa również ze sprzętem szosowym. Dzieci, które złapią bakcyla i będą chciały rozpocząć prawdziwy trening poza zajęciami szkolnymi, przechodzą wtedy pod skrzydła klubu KS Ślęża Sobótka. Drugie skrzydło HBA skierowane jest dla dorosłych kolarzy amatorów, którzy poprzez współpracę z Huzarem mają okazję do uczestnictwa w zgrupowaniach przez niego organizowanych i wspólnego treningu oraz nauki. Najlepiej zresztą przedstawia to Bartosz Huzarski.

 

 

bikeWorld.pl: Za Wami kilka miesięcy istnienia Huzar Bike Academy. Jak ocenia Pan ten czas?

Bartosz Huzarski: Biorąc pod uwagę to, że działamy bardzo krótko, jestem przede wszystkim zadowolony z zainteresowania dzieci. Kończymy właśnie program pilotażowy w pierwszej szkole na terenie gminy Sobótka i z 38 dzieci, które brały udział w programie, 10 dzieci przechodzi już pod skrzydła klubu i dostaje rowery. Tak więc w skali kilku ostatnich lat, kiedy mieliśmy straszny regres w rekrutacji dzieci, dziesięcioro dzieci które wstępują w szeregi klubu z jednej tylko szkoły, z jednego okręgu, to jest dla nas bardzo dobry wynik. Oczywiście nie chciałem też, żeby to było 30 – 40 dzieci, bo nie bylibyśmy w stanie wszystkiego ogarnąć sprzętowo i personalnie. Takie małe grupki z każdej szkoły przechodzą do sekcji Akademii Kolarskiej Bartka Huzarskiego (czy też Huzar Bike Academy, zwał jak zwał... dla dzieci jest to Akademia Kolarska Bartka Huzarskiego, dla dorosłych Huzar Bike Academy, trochę inny projekt ale to wszystko ze sobą tam współgra) utworzonej pod klubem KS Ślęża Sobótka. 

Niemniej jednak jestem zadowolony bo zaangażowanie szkoły, trenerów, nauczycieli naprawdę mnie bardzo cieszy. Zaangażowanie klubu KS Ślęża oraz sponsorów też jest dla nas bardzo ważne, bo ludzie, którzy dają na to jakieś pieniądze widzą po prostu postępy dzieci, które przez ten program pilotażowy przechodzą. Niektóre dzieciaki początkowo na rowerach kaleczyły strasznie, a nasi trenerzy nauczyli dzieci jeździć chociażby przełaj, bo trenują na terenie szkoły. Robimy im testy sprawnościowe i na testach z tygodnia na tydzień wykręcają coraz lepsze czasy na tych samych rundach, więc to jest to, co póki co chcieliśmy osiągnąć. Pierwsza szkoła była bardzo mała. W najbliższym tygodniu wchodzimy już do drugiej szkoły i program potrwa tam do końca roku szkolnego, więc na wakacje kolejne dzieci dołączą do grupy, która będzie trenować już z nami regularnie.

 

 

 

BW: Z drugiej strony istnieje również akademia dla dorosłych, z której zyski finansują istnienie akademii dla dzieciaków. Co przygotowaliście w ramach oferty dla kolarzy amatorów?

Bartosz Huzarski: Tak... akademia dla dzieci to są tak jakby moje działania charytatywne. Nie mam z tego ani grosza, a wręcz przeciwnie, inwestuję w to swoje prywatne pieniądze, bo wiadomo, że kolarstwo jest sportem drogim i wiecznie będzie na coś brakowało kasy. Akademia dla dzieci to jest moje podziękowanie dla klubu, czy też dla miasta, gminy... kiedyś też ktoś mi pomógł, a ja chciałbym się odwdzięczyć. Akademia dla dzieciaków daje im możliwość poznania jeszcze jednej dyscypliny sportu. Chcę pokazać dzieciom, jak wygląda kolarstwo, bo na terenie naszej gminy mają kontakt z judo, z karate, badmintonem, a my chcieliśmy im dać jeszcze jedną możliwość. Działanie na lekcjach WF dało nam to, że 100 % dzieci które wyraziło chęć, miało kontakt z kolarstwem. Problem zawsze był taki, że przychodziłem do szkoły na nabór, produkowałem się, rozdałem 50 bidonów, 100 pocztówek, pokazałem rower, film, powiedziałem im wszystko co najfajniejsze o kolarstwie i na tym się kończyło. Wpadłem więc na pomysł, żeby robić to na lekcjach WF, wtedy mamy na 30 minutach mamy podstawy z kolarstwa, a dzieciaki, które się już zarażą, wrócą do domu i powiedzą: „Mamo, było super! Jeździłem na takim i takim rowerze, jak już się zapiszę do klubu to dostanę kask, buty, będę jeździł na wyścigi, ekstra!”. Jak dziecko się już zarazi, to rodzic za tym pójdzie. Najgorzej właśnie zaszczepić to w początkowej fazie.

Akademia dla dorosłych to już jest mój projekt można powiedzieć emerytalny, bo nie ukrywam, że moja kariera zbliża się powoli ku końcowi i nie chciałbym, że tak powiem, zaszufladkować całej mojej wiedzy, którą mam na temat kolarstwa, kosić trawnik, żyć z odsetek i bawić się w kolarza amatora. Chciałbym pracować dalej z ludźmi i tę wiedzę im przekazywać. Bodźcem, żeby to robić i że to się może udać, były treningi, które organizowałem spontanicznie poprzez Facebooka, coś w rodzaju „jutro w Sobótce o 11:00 i przyjeżdżało 30, 40 osób”. Poza tym widzę, że ludzie szukają, pytają się, chcą brać udział w zorganizowanych grupach czy chcą startować w wyścigach. Powoli staram się tym wymaganiom wyjść naprzeciw, najpierw poprzez szkolenia typowo kolarskie, czyli spotykamy się w wyznaczonym hotelu, mamy tam rezerwacje, odpowiednie jedzenie. Ostatnio taka konsultacja była w Sobótce i mieliśmy 4 osoby z obsługi, a ja osobiście byłem codziennie na każdym treningu. To bazuje na mojej wiedzy. Ludzie przyjeżdżają, razem ćwiczymy przed śniadaniem, jedziemy na trening, są konsultacje indywidualne, a później jest również możliwość dogadania się jeśli chodzi o comiesięczny indywidualny plan treningowy. Na razie może jest to projekt mało znany w kraju, ale na swój sposób unikalny, bo kto ma szansę trenować z gościem, który za 1,5 miesiąca pojedzie w Tour de France?

BW: No właśnie, pytanie jak wychodzi pogodzenie tego wszystkiego...

Bartosz Huzarski: Wychodzi okej. Przykładowo obecnie siedzimy w Zieleńcu: rano wstajemy, mamy ćwiczenia, przed śniadaniem jedziemy na 30 minut na rower, jemy śniadanie i wyjeżdżamy na trening. Robię z chłopakami dajmy na to dwie godziny treningu w zależności od naszych potrzeb, a później ja jadę swoje ćwiczenia, a oni swoje. Następnie spotykamy się na lunchu i wieczorem na kolacji, a także na ćwiczeniach przed nią. Później siadamy, rozmawiamy, opowiadam im jak to wygląda w grupie, co trzeba robić, co trzeba jeść. Typowa nauka na zasadzie przebywania i podpatrywania, zadawania pytań. Póki co działa to na zasadzie zgrupowań, a w przyszłości będzie to poszerzone o wspólne wyjazdy na wyścigi, czyli pełną obstawę na wyścigu, masażystę, mechanika, samochód ze sprzętem, będzie możliwość wykąpania się, bufet... Chcę zrobić coś na skalę Polski unikalnego. Powoli to się rozkręca, więc zobaczymy... trzeba spróbować, bo jak człowiek nie spróbuje, to się nie przekona.  

 
 

 

BW: A jak wygląda Wasza współpraca z marką Kross?

Bartosz Huzarski: Od Krossa dostaliśmy rowery (szosowe Vento 2.0), dostaliśmy również kaski, Kross wspiera również akademię dla dorosłych, czyli jeżeli mamy konsultacje dla dorosłych, jeśli przyjeżdża większa liczba osób na takie szkolenia, to Kross dostarcza nam również rowery do testów. Mamy także w razie czego rowery zapasowe. Dzięki temu możemy poszerzyć naszą ofertę o testy rowerów Kross, pojeździć i zobaczyć jak to działa. 

Liczę na to, że nasza współpraca będzie się rozwijać wraz ze wzrostem naszego zapotrzebowania na sprzęt, bo nie ukrywam, że już niebawem rowerów będzie brakować. Na chwilę obecną musimy wydać 10 rowerów, trzeba zaopatrzyć kolejną szkołę do której wchodzimy, więc minimum 5-6 rowerów musimy mieć, żeby zajęcia były prowadzone w miarę płynnie. Wszystko idzie w dobrą stronę i z pewnością będę rozmawiał z Krossem o rozszerzeniu współpracy. Jestem im bardzo wdzięczny za to, że już na samym początku zaufali mi, kiedy przedstawiłem ten projekt, bo wierzę, że ludzi, którzy mają fajny pomysł jest mnóstwo. Wiadomo, że firmy nie mogą wspomóc każdego, dlatego jestem bardzo wdzięczny za to, że Kross wybrał właśnie nasz projekt. Zdaję sobie sprawę, że to też  między innymi dzięki temu, że moja osoba w tym uczestniczy, że poprzez mój wizerunek Kross też w jakiś sposób może się promować na rynku szosowym. Generalnie każdy sponsor może tutaj czerpać jakieś korzyści. Tak jak mówię, za 1,5 miesiąca startuję w TdF, daj Bóg wygram tam etap, więc każda firma, która wspiera akademię jeszcze na tym zarobi, bo jednak każdy będzie widoczny chociażby poprzez media społecznościowe. Nie ma ryzyka, nie ma zabawy! Dla nich 5 rowerów to jest tyle co nic, dla nas to jest bardzo dużo, a dla dzieciaków to już jest w ogóle coś niesamowitego! Jak one zobaczyły pierwszy raz te rowery – czerwone, nowe, śliczne, lśniący osprzęt... one już wtedy zakochały się w kolarstwie, zapaliły im się świeczki w oczach. 

 
 
 

 

Sportowy Klub Psich Zaprzęgów Amberdog

 

Kolejnym projektem wspierającym przygodę młodzieży z rowerem jest klub Amberdog, na czele którego stoi Igor Tracz. Bikejoring, bo tak w zasadzie nazywa się dyscyplina, w ramach której zawodnicy ścigają się na rowerach wspomaganych przez psa zaprzęgowego rasy Greyster, jest specjalnością Igora, o czym świadczy wiele tytułów Mistrza Świata oraz Europy, wywalczonych na rowerach Krossa. W Amberdogu ścigają się i trenują głównie juniorzy, którzy podobnie jak ich opiekun mają na swoim koncie już kilka sukcesów.

 
 

 

bikeWorld.pl: Bikejoring to w zasadzie dyscyplina bardzo egzotyczna w Polsce. Jak w kilku słowach wyjaśnić specyfikę tego sportu?

Igor Tracz: Bikejoring to jedna z dyscyplin sportu zaprzęgowego, mówiąc krótko: powstała kiedyś po to, aby trenować psy zaprzęgowe, które ścigają się z nami na saniach zimą. Ludzie zaczęli wykorzystywać do tego rowery górskie, aby przygotować je kondycyjnie. Pies jak sportowiec, musi cały rok biegać, aby mieć formę na zimę. Z czasem wykluła się z tego oddzielna dyscyplina sportu, sprint w granicach 10 – 15 minut, w zależności od ukształtowania terenu. Dystans 5-10 km kolarz górski, oczywiście tylko na rowerze MTB, pokonuje z psem na dość urozmaiconej trasie. Pies wspomaga kolarza w granicach 30 %, także spokojnie 150 Watów jest w stanie dołożyć.

Na wyścigu kolarz pracuje tak samo ciężko jak pies, nie ma momentu wytchnienia. Ktoś mnie kiedyś zapytał na treningu, czy ja jestem tak samo zmęczony kiedy jadę z psem i bez, a odpowiedź brzmi: tak samo. Pokonując dany odcinek jestem tak samo zmęczony, tylko z psem ten odcinek pokonam w granicach 30% szybciej. Odpoczywam tylko na zjazdach, kiedy prędkość dochodzi do tych 50 km/h, ale tak samo odpoczywa się kiedy jedziemy bez psa, więc nie ma różnicy.

 

BW: W klubie Amberdog trenują również młodzi zawodnicy. Jak wygląda sprawa zainteresowania tym sportem wśród młodzieży?

Igor Tracz: Amberdog to przede wszystkim klub skierowany dla juniorów, a trenuje u nas można powiedzieć systematycznie 8 juniorów, niektórzy trenują z nami już nawet kilka lat. Są to dzieciaki, które raczej zazwyczaj nie mają łatwo, a pochodząc ze wsi, nie mają zbyt wielu perspektyw. Wspieram ich indywidualnie jako Igor Tracz i wspieramy ich również dzięki naszym sponsorom, m.in. dzięki Krossowi. Jest to młodzież w wieku około16-18 lat, która nie ma tak naprawdę innych alternatyw w swoich miejscowościach, a psy zaprzęgowe pomagają im w spełnianiu jakiś ambicji, celów, marzeń. Zawodów z psami w roku mają kilka, korzystając oczywiście z moich psów, bo nie mają możliwości posiadania swoich. No ale żeby przygotować się kondycyjnie do pracy z psem, żeby móc robić jak najlepsze wyniki, to trzeba trenować, także indywidualnie, dlatego kolarstwo jest doskonałą formą treningu dla nich i okresem przygotowawczym. W pewnym momencie startujemy w zawodach amatorskich, jakiś XC czy maratonach MTB. Chłopaki mają też od niedawna rowery szosowe, więc trenujemy w grupie na szosie i generalnie odbywają cały cykl przygotowań kolarskich, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie. Później przygotowują się do jesieni, do krótkiego sezonu bikejoringu, kiedy startują na takich sprinterskich odcinkach z psami w Polsce i za granicą. Co niektórzy już powygrywali swoje kategorie juniorskie, np. na Mistrzostwach Europy rok i dwa lata temu – mam takich paru asów. Moje wszystkie chłopaki mają VO2Max w granicach 70, kręcą po 360-370 Watów, więc uważam, że jest generalnie dobrze. Później przychodzi zima i sanie.

Dla większości moich juniorów jest to jednak tylko etap w życiu i super przygoda. Niektórzy być może zostaną w tym sporcie, ale to mało prawdopodobne, bo psy wymagają masę poświeceń i pieniędzy. Wielu z nich jednak poprzez nasz klub znajduje drogę do kolarstwa i sportu w ogóle. Jeden z moich podopiecznych dostał się już do szosowej kadry juniorskiej i obecnie uczy się w kolarskiej klasie w SMS Świdnica. Kolejny z chłopaków związał się z klubem kolarskim Trójka Piaseczno, tak więc widać, że niektórzy po 1-2 latach spędzonych z psami wybierają kolarstwo i inne sporty rowerowe. Ci którzy u nas zostali, póki co szlifują formę z psami.

 
 

 

BW: Jak to wszystko wygląda od strony sprzętowej? 

Igor Tracz: Chłopaki trenują i startują na Krossach Level A2 26”, co jest wystarczające żeby się dobrze zmęczyć i potrenować. Wiadomo z racji wagi nie żeby wygrywać, ale do treningów to w zupełności wystarcza. Oprócz tego mają rowery szosowe – podstawowe Vento 2.0 i uważam, że są to w zupełności wystarczające rowery na trening szosowy. Mają bardzo dobrą geometrię, prowadzą się dobrze. Prywatnie mam karbonowego Vento 4.0, najwyższy model, w tym roku nazywa się chyba Vento 7.0 i jeśli chodzi o geometrię, nie zauważyłem dużej różnicy, nie mówiąc oczywiście o innych sprawach, bo 3 kg jest odczuwalne, szczególnie podczas przyspieszania. Do treningów jest to jednak w zupełności optymalne.

 

 

Więcej informacji szukajcie na: www.igortracz.pl oraz www.traczer.com

Kross: www.kross.pl