Keisse wykradł zwycięstwo sprinterom

Kolarz Etixx-Quick Step popsuł święto sprinterom, którzy mieli walczyć o prestiżowe zwycięstwo na mecie wyścigu w Mediolanie. Keisse i Durbridge zaatakowali na 31 kilometrów przed metą, gdy kolarze pokonywali rundy na ulicach Mediolanu i wykorzystali akcję, która początkowo nie zapowiadała się groźnie. Dwójka uciekinierów szybko zbudowała półminutową przewagę nad grupą zasadniczą i zgodnie współpracując utrzymywali ją do samego końca. Ich szansę zwiększało też zamieszanie w peletonie, do którego dochodziło przy każdym przejeździe przez odcinek bruku i torów tramwajowych na 150 metrów przed metą. Wielu sprinterów – m.in Luka Mezgec (Giant-Alpecin), Elia Viviani (Team Sky), czy Heinrich Haussler (IAM Cycling) łapało tam gumy, co dezorganizowało pociągi ich ekip.

Na dwie rundy przed końcem dwójka z Etixx-Quick Step i Orica GreenEdge miała wciąż pół minuty zapasu i mogli powoli myśleć o finiszu, tym bardziej, że na krętych ulicach Mediolanu peletonowi ciężej było się rozpędzić. Na 500 metrów przed metą Durbridge i Keisse zaczęli już ostateczną rozgrywkę. Durbridge rozpoczął finisz na 200 metrów przed metą, ale mający za sobą torowe doświadczenie Keisse szybko wyprzedził rywala i do mety nie oddał już prowadzenia, mijając linię mety o długość roweru przed rywalem.

9 sekund za nimi na metę wjechał rozpędzony peleton, z którego najszybszy był Roger Kluge (IAM Cycling) przed Alexandrem Porsevem (Katiusza). Na 5. miejscu finiszował Giacomo Nizzolo (Trek Factory Racing), który dzięki temu zapewnił sobie triumf w klasyfikacji punktowej.

Linię mety w peletonie przekroczył Alberto Contador (Tinkoff-Saxo), który zwyciężył w tegorocznej edycji Giro d’Italia. Kilkanaście pozycji wyżej uplasował Fabio Aru (Astana), który zajął drugie miejsce w generalce i wygrał klasyfikację młodziezową.

Ostatni etap tegorocznego Giro d’Italia był okazją do świętowania – kolarze po wyruszeniu na trasę z Turynu niespiesznie pokonywali pierwsze kilometry, a średnia z dwóch godzin ścigania wynosiła zaledwie 37 kilometrów na godzinę. Lider i zwycięzca wyścigu, Alberto Contador (Tinkoff-Saxo) tradycyjnie już wypił lampkę szampana i pozował do zdjęć razem z kolegami z ekipy. Dopiero przed lotną premią na 87 kilometrze, w Nowarze, uaktywnili się harcownicy.  

Philippe Gilbert, Marcus Burchardt i Silvan Dillier (BMC Racing Team), wraz z Maximiliano Richeze (Lampre-Merida), oderwali się od peletonu i zyskali prawie dwie minuty przewagi nad peletonem, ale po 10 kilometrach zostali doścignięci. Kolarze Tinkoff-Saxo wyszli na czoło na kolejnych kilometrach i dyktowali tempo w grupie zasadniczej, która teraz zbliżała się do Mediolanu, by tam walczyć na rundach wokół Corso Sempione. Koledzy Alberto Contadora przyprowadzili peleton na ulice Mediolanu, by potem oddać pole ekipom sprinterów.

Szybko jednak do ataku rzucili się uciekinierzy, konkretniej Luke Durbridge (Orica GreenEdge) i Iljo Keisse (Etixx-Quick Step), którzy oderwali się od peletonu na 32 kilometry przed metą. Ta dwójka bardzo szybko zyskała pół minuty przewagi. Za ich plecami na czele grupy zmieniały się ekipy sprinterów, które niekiedy bark w bark walczyły o lepsze pozycje, ale często ich wysiłki niweczyły defekty ich liderów – odcinek bruku tuż przed linią mety pokrzyżował plany Luki Mezgeca (Giant-Alpecin), Elii Vivianiego (Team Sky), czy Heinricha Hausslera (IAM Cycling). A uciekinierzy utrzymywali dystans nad goniącym ich peletonem na poziomie pół minuty. Na dwa okrążenia do końca, gdy wciąż zgodnie współpracowali, mogli zacząć myśleć o podziale miejsce na finiszu, gdyż nie zapowiadało się, by peleton ich dogonił.

Z dużą przewagą rozpoczęli ostatni kilometr i już na 500 metrów przed metą zaczęli się czarować. Durbridge prowadził rywala i na 200 metrów przed metą rozpoczął finisz, ale to doświadczony torowiec Keisse szybko wyprzedził rywala i nie dał się już ograć. Sprinterzy, którzy dziś przegrali walkę z uciekinierami, finiszowali 9 sekund za zwycięzcą, walcząc już tylko o trzecie miejsce.