Paterski: Wszyscy idziemy po zmianach

Wywiad z Maciejem Paterskim – kolarzem grupy CCC Sprandi Polkowice

Drukuj
Maciej Paterski (CCC Sprandi Polkowice) Sirotti

Rower MTB był świetny do jazdy po osiedlowych uliczkach, a prawdziwą kolarską miłość poznał w momencie, gdy chciał zakończyć swoją karierę – była nią szosa. Jeszcze przed wielkim sukcesem, jakim było wygranie etapu w Katalonii, rozmawialiśmy z Maciejem Paterskim (CCC Sprandi Polkowice).

bikeWorld.pl: Obecnie Twoją kolarską miłością jest szosa, jednak swoje pierwsze kroki stawiałeś w MTB.

Maciej Paterski: Podobnie jak u każdego, tak i u mnie, pierwszym rowerem było MTB, a o szosie jeszcze nie miałem pojęcia. Pierwsze kilometry na osiedlowych uliczkach zamieniłem na pierwsze treningi MTB w jarocińskim klubie. Spodobało mi się, więc dalej były już wyścigi. Moja kariera górala zaczęła się od najbardziej standardowych wyścigów – Family Cup, Skoda Auto Grand Prix i wszelkich dostępnych maratonów w okolicy. To był okres, który wspominam bardzo pozytywnie, chociaż o wygrywaniu nie mogłem zbytnio marzyć.

BW: Jaki był najbardziej przełomowy moment w Twojej dotychczasowej karierze?

MP: Przełomowych momentów było kilka, a pierwszy nastąpił dość szybko. W momencie gdy nosiłem się z zamiarem odstawienia roweru już na dobre, pojawił się pomysł spróbowania swoich sił na szosie w KTK Kalisz i jak czas pokazał, był to strzał w dziesiątkę! Kolejnym zwrotnym momentem był wyjazd za granicę i reprezentowanie barw silnego, młodzieżowego zaplecza Liquigasu. Widziałem uchyloną furtkę do World Touru, którą postanowiłem otworzyć i przekroczyć. Udało się!

BW: Jakie wyścigi pasują Ci najbardziej i gdzie czujesz się najlepiej?

MP: Lubię cięższy teren, a nerwowe końcówki w pagórkowatym terenie pasują mi idealnie. Jeśli jednak peleton dojedzie do mety, potrafię zacisnąć zęby i zagiąć się w przysłowiowego „trupa”. (przyp. red. to jak Maciej zagina się w trupa, zobaczyliśmy na 1. etapie w Katalonii!)

 

 

BW: Szansa jazdy w Pro Tour to z pewnością duże wyróżnienie. Jak oceniasz czas spędzony w Liquigas Cannondale?

MP: Był to z pewnością wyjątkowy okres i zawsze takim dla mnie pozostanie. Nabrałem bardzo dużo doświadczenia, miałem możliwość obcowania z światową czołówką i podpatrywania wszystkiego od wewnątrz. Przeprowadzka do Włoch pozwoliła mi poznać i odkryć wielkie kolarstwo, dojrzałem do prawdziwego ścigania. Mimo świetnych warunków do treningu i dalszego rozwoju brakowało mi odrobinę pewności i wolnej ręki. Z jednej strony byłem pierwszoroczniakiem w ProTour, z drugiej jednak chciałem więcej, mocniej, szybciej, ale tak się nie da od razu.

BW: I jednak wróciłeś do kraju, co niektórzy odebrali, jako swojego rodzaju krok w tył. Jak to wyglądało z Twojego punktu widzenia?

MP: O kroku w tył nie może być mowy! World Tour to kolarski cel każdego kolarza szosowego, jednak potrzebowałem chyba trochę spokoju i nowego otwarcia. Plan startów CCC znałem – obfitował on w wiele bardzo dobrych wyścigów, gdzie czekał na mnie światowy poziom, a to w tamtym momencie było dla mnie najważniejsze. Słyszałem głosy „ale gdzie Tour de France, gdzie Giro”? Idąc do CCC wielkich Tourów nie było w planie. Mamy sezon 2015 i jedziemy GIRO! Nawet jeśli niektórzy uważają, że był to krok w tył, to w tym momencie zrobiłem już co najmniej dwa w przód. 

BW: Grupa CCC Sprandi Polkowice ma bardzo duże aspiracje, a warunki które Wam stworzono, jak na polskie realia, wydają się być wręcz idealne. Jak ekipa wygląda od środka?

MP: Od środka wygląda to bardzo dobrze, panuje świetna atmosfera, nikt z nas nie może na nic narzekać. Jesteśmy świadomi zaufania, którym obdarzyła nas firma CCC z prezesem Dariuszem Miłkiem i nie chcemy tego zmarnować. Najważniejszy dla mnie jednak jest fakt, iż realizuje swoje marzenia jeżdżąc w POLSKIEJ drużynie i ten fakt motywuje każdego z nas najbardziej, a cała reszta nie odbiega od światowych standardów.

 
Tour de Pologne,Maciej Paterski,CCC Polsat Polkowice
 

 

BW: Większość czasu spędzasz na rowerze i wyjazdach. Mógłbyś przybliżyć w skali roku jakie to są cyfry? Liczba dni treningowych, wyjazdów, startów – w przybliżeniu, nawet dużym.

MP: Takiego podsumowania nigdy jeszcze nie robiłem, ale postaram się to szybko podliczyć. Zacznijmy od typowego ABC: samych dni wyścigowych w ciągu sezonu uzbieram spokojnie 70-80, doliczyć trzeba również zgrupowania. Zimowe „wakacje” to ponad 2 miesiące poza domem, przedstartowe wyjazdy to kolejne…. Chyba już się pogubiłem, ciężko to będzie jednak zliczyć, ale z pewnością kolarze to sportowcy, którzy zaliczają się do czołówki w kontekście dni spędzonych poza domem. Mamy jeden z najdłuższych sezonów w sporcie, który praktycznie trwa cały rok. Październik to koniec startów, listopad to święty czas na odpoczynek w domu, a grudzień… zamiast ubierać choinkę trzeba już rozkręcać solidnie nogę, gdyż w styczniu pierwsze wyścigi, gdzie każdy jest w formie.

BW: Kiedy w tym wszystkim masz czas dla siebie, rodziny i najbliższych?

MP: Rodzina jest najważniejsza, jednak w kolarskim świecie musimy się mocno nakombinować aby spędzać z nią jak najwięcej czasu. Dla mnie czas spędzony z najbliższymi to za każdym razem bardzo duży zastrzyk pozytywnej energii i motywacji do dalszych treningów. Niestety często brakuje już nie tyle czasu co sił aby spotkać się z znajomymi. Jest ciężko ale takie życie wybrałem czego nie żałuje. 

 

BW: Poza rowerem jaki jest Maciej Paterski? W czym odnajdujesz spokój pomiędzy kolarskim zgiełkiem. 

MP: Dążę do perfekcji i jestem bardzo pochłonięty kolarstwem, treningiem oraz całą otoczką z tym związaną. Nie jest to łatwe i wymaga wielu wyrzeczeń, ale taką mam już mentalność. Taka postawa była mi wpajana przez trenera od pierwszych kroków stawianych w jarocińskim klubie. Na kolarstwie jednak świat się nie kończy i mam również swoją odskocznię w postaci muzyki i przede wszystkim czasu spędzanego z moim synem. 

BW: Sukcesy Kwiatka i Rafała Majki mocno rozpędziły kolarstwo w Polsce. Czy jako kolarze odczuwacie jakieś zmiany w stosunku do Was?

MP: Sukcesy w roku ubiegłym z pewnością rozpędziły kolarstwo mocno, teraz mogę zażartować, że wszyscy mocno idziemy po zmianach i dzięki temu co chwilę słyszymy o zwycięstwach etapowych czy w klasyfikacji generalnej. Jest dobrze, mamy w końcu MISTRZA ŚWIATA i najlepszego górala TDF! Jako grupa CCC Sprandi również odczuliśmy przyspieszenie tempa w peletonie, a co najważniejsze wielu sponsorów widzi spory potencjał w naszej dyscyplinie. Mam nadzieję, że kolarstwo stanie się jednym z bardziej popularnych sportów w kraju, a już za kilka lat w każdym mieście powstanie szkółka kolarska i masa imprez dla zawodników w różnych kategoriach. Oby tak dalej!

BW: Wracając do Kwiatka. Byłeś częścią „złotej” drużyny, praktycznie do końca pomagając Michałowi, a sam dojechałeś w głównej grupie. Z ekranu telewizora od początku było widać jedną drużynę, jeden cel i wyścig podporządkowany jednej myśli, co nie zdarza się zbyt często w Mistrzostwach Świata. Czy to był właśnie powód (poza świetnym wykończeniem Kwiatka), dzięki któremu wygraliście jako cała drużyna Mistrzostwo Świata?

MP: Mieliśmy naprawdę silny skład na tych mistrzostwach, dodatkowo nikt nie wątpił w lidera, a sam Michał bym bardzo zmotywowany i pewny siebie. Każdy z nas wierzył w tęczową koszulkę i byliśmy świadomi, że jesteśmy w stanie po nią sięgnąć. Żaden z nas ani na chwilę nie zwątpił i jestem przekonany, że w momencie otrzymania powołania wiedział, że lekko nie będzie. Jako naród zawsze byliśmy waleczni i ambitni. Polska Husaria pokazała po raz kolejny, jak należy przypuszczać szarżę i wygrywać.

 
 

 

BW: Kiedy Michał Kwiatkowski zaatakował na ostatnim podjeździe Mistrzostw Świata, wiedziałeś już jak to się skończy?

MP: Na ostatnim podjeździe jechałem z przodu, nogi mnie paliły, tempo było bardzo mocne, a z przodu… a z przodu już nie było widać Kwiatka, wtedy wiedziałem, co to oznacza i jak to się skończy. Wiedziałem, że Michał wykończy cały wyścig niczym profesor i tak się stało.

BW: Początek sezonu w Twoim wykonaniu to dobry prognostyk przed najważniejszymi wyścigami. Możemy spodziewać się przełomowego sezonu? 

MP: Zimowy czas przepracowałem bardzo solidnie, dodatkowo świetna atmosfera w drużynie, a także wcześniej wspomniane sukcesy Polskiego kolarstwa sprawiły że dostałem dodatkowego kopa motywacji. Jestem bardzo zadowolony z pierwszych startów w tym roku, czuję się znacznie lepiej niż w roku poprzednim, plan treningowy zrealizowałem w 101%, więc pozostało teraz tylko walczyć na całego w każdym z wyścigów. Czy będzie przełom, na chwile obecną wstrzymam się z odpowiedzią i wrócimy do niego pod koniec roku.

BW: Dyrektor ekipy Piotr Wadecki w jednym z wywiadów powiedział, że w końcu uwierzyłeś w siebie i możemy spodziewać się odrodzenia.

MP: Poniekąd uwierzyłem w siebie, a poniekąd odnalazłem smak kolarstwa, jaki czułem na początku swojej kariery. Ponownie chcę więcej, szybciej, mocniej, jednak teraz jestem dużo bardziej doświadczony i mądrzejszy w tym co robię. Mówiąc krótko, chce mi się na nowo jeździć na rowerze. W CCC Sprandi mam trochę inną rolę i więcej miejsca dla siebie, w Liquigasie mogłem trochę narzekać na brak „swoich” wyścigów, co powodowało spadek motywacji do walki o zwycięstwo, wciąż musiałem pomagać innym. Nie było to z drugiej strony takie straszne, bo też sprawiało mi radość, gdy mogłem pomagać Nibalemu czy Basso, jednak to nie to samo i mam nadzieję, że wiecie o czym mówię.

 

 

BW: Jak przyjąłeś wiadomość otrzymania dzikiej karty na Giro przez drużynę?

MP: Polska ekipa w GIRO! To było z pewnością zaskoczenie, ale i wielka radość. Ten wyścig będzie dla nas bardzo ważny i zmotywuje każdego jeszcze bardziej. Mamy dobry skład i zawodników, którzy mogą powalczyć na poszczególnych etapach. Wracając do wcześniejszych pytań, nasz start w Giro to z pewnością kolejny mocny punkt popychający kolarstwo w Polsce.

BW: Wróćmy jeszcze na polskie podwórko – ostatnio pytaliśmy Andrzeja Kaisera o szkolenie młodzieży i problemy związane z przejściem Orlika do Elity. Powstałe w tym roku zaplecze CCC, składające się z młodych zawodników, którym umożliwiono profesjonalne warunki wejścia do Elity, brzmi bardzo obiecująco. Czy „młode wilczki” mogą liczyć na rady kolegów z Elity i jak to wygląda z Waszej perspektywy?

MP: Orliki CCC to wielka sprawa dla każdego z nich. Otrzymali szansę rozwoju w bardzo dobrych warunkach w polskiej ekipie bez konieczności wyjazdu za granicę w nieznane. Niczego im nie brakuje, mają sprzęt, opiekę i starszych kolegów, od których mogą się wiele nauczyć.  Takie działania pozwolą dodatkowo rozpędzić całą machinę, a młodzi kolarze pukający do drzwi światowego kolarstwa dostaną możliwość łagodniejszego wejścia do Elity.

BW: Jakie postawiłeś sobie cele na sezon 2015?

MP: Cele na sezon to zawsze bardzo ciężka sprawa, chciałbym jak najwięcej, ale na chwilę obecną bardzo zależy mi na Amstel Gold Race. Jest to wyścig który bardzo lubię i idealnie pasuje mi jego profil. Niestety nigdy jeszcze nie udało mi się go dobrze ukończyć. Liczę na to, że w tym roku będę miał dużo więcej powodów do zadowolenia. Zapewne następne pytanie będzie o Giro więc trochę Was uprzedzę – chcę powalczyć o etapowe zwycięstwo! Trzeba mierzyć wysoko.

BW: A na koniec chwila na podziękowania dla Ciebie.

MP: Ooo tyle ich jest, że zabraknie internetu, aby to spisać. Dziękuję wszystkim, którzy wspierają i wspierali mnie w ciężkich momentach, wielkie podziękowania dla mojej rodziny, która zawsze stoi za mną i dodaje mi pozytywnej energii!

 

Fot. Sirotti