Cezary Zamana: Moje kolejne zadanie

Drukuj

Cezary Zamana w wywiadzie opowiada nam o swojej kolarskiej karierze oraz o organizowanych przez niego imprezach, w tym o nowościach w kalendarzu, takich jak Kross Road Tour, Mazovia MTB w Nowym Targu czy Gwiazda Północy.

bikeWorld.pl: Był Pan jednym z pierwszych zawodników z Polski, którzy w latach 90 zostali zawodnikami zagranicznej drużyny. Jak Pan wspomina swoje początki za granicą?

Cezary Zamana: To trochę było tak jak z czarno-białymi i kolorowymi telewizorami – tam wszyscy mieli kolorowe, tutaj czarno-białe – podobnie było z kolarstwem. W tamtym czasie informacje na temat zawodowego kolarstwa docierające do kolarzy stąd były bardzo minimalne, można był trafić jedynie jakieś informacje o Tour de France, o Giro d'Italia, ewentualnie broszurki z gazet kolarskich. Dlatego więc o moich początkach zawodowej kariery trudno mówić w kategorii marzeń, a raczej zupełnie innego świata.

Nawet po starcie zawodowej kariery nie do końca miałem pojęcie, jak to zawodowe kolarstwo wygląda. Początkowo byłem młodym zawodnikiem, któremu w Polsce udawało się w amatorach. Kiedy w Stanach nastąpiła rywalizacja z zawodowcami, nie uważałem ich za zawodników z innej półki, z innej planety, wręcz przeciwnie – odważnie z nimi rywalizowałem, co szybko przyniosło sukcesy.

bikeWorld.pl: Jak bardzo różniło się wtedy kolarstwo w Polsce i na zachodzie?

CZ: Różniło się ale czy tak bardzo? Myślę, że nie... aż tak bardzo się nie różniło, jak mogłoby się wydawać. Na początku nie bardzo zdawałem sobie sprawę czym jest tak naprawdę kolarstwo zawodowe. Tak jak wspomniałem, nie było takich możliwości. Myślę nawet, że ta niewiedza mi trochę pomogła.

bikeWorld.pl: Czy kolarstwo od lat 90 bardzo się zmieniło?

CZ: Przede wszystkim trzeba zauważyć, jeżeli cofamy się aż tak daleko, że kiedyś było kolarstwo zawodowe i amatorskie, tak więc w tej sferze zmiany są znaczne. Dziś zatarły się natomiast pewne różnice. Oczywiście nie każdy może startować w Pro Tourze, natomiast schodki kariery kolarza są jasne i czytelne, tak więc jeżeli zawodnik chce się rozwijać, ma ku temu predyspozycje i samo zaparcie, to reguły, co powinien robić, są czytelne i jasne. Tutaj jakby nie ma zagadek, nie ma takiej przepaści jak kiedyś.

bikeWorld.pl: A jak na dzień dzisiejszy wypada na zachodnim tle kolarstwo w Polsce? Wśród większości osób trwa opinia, że aby zawodnik coś osiągnął, musi w młodym wieku wyjechać za granicę, tak jak obecni nasi najlepsi zawodnicy.

CZ: Jeśli mówimy o kolarstwie zawodowym, bo w nim mamy teraz największe sukcesy, to poziom kolarstwa z najwyższej półki na zachodzie jest wyższy – jest więcej grup, więcej ekip, więcej drużyn współzawodniczy ze sobą wzajemnie. Jest to bardzo naturalne, że jeśli chce się osiągnąć wyższy pułap sportowy, trzeba ścigać się z najlepszymi zawodnikami. Tak było kiedyś, tak jest teraz, no i myślę, że jeszcze przez jakiś czas tak będzie. 

bikeWorld.pl: Wśród wielu Pana sukcesów sporo osób pamięta najmocniej zwycięstwo w Tour de Pologne z 2003 roku – a to dlatego, że wiele lat upłynęło, zanim kolejny Polak wygrał narodowy Tour. Jak Pan wspomina wyścig w 2003? 

CZ: No tak nie ukrywam, że po części korzystam z tego sukcesu do dziś. Generalnie przed TdP wygrałem ponad 20 wyścigów, tylko w zasadzie o tym się nie mówiło, bo o kolarstwie zawodowym nie było głośno. Dlatego dla mnie to jeden z ważniejszych wyścigów, bo aktualnie organizując imprezy i popularyzując wyścigi amatorskie ta wygrana mi w tym pomaga.

bikeWorld.pl: Wtedy chyba swój pierwszy poważny etap wygrał Alberto Contador?

CZ: No tak dla Alberto Contadora było to pierwsze zwycięstwo w kolarstwie zawodowym w ogóle. Wygrał wtedy czasówkę, tak więc ścigając się na Orlinek miło było przegrać tylko z nim.

bikeWorld.pl: I w ten sposób przechodzimy do kolejnego rozdziału, czyli do organizacji maratonów . Rok 2015 to okrągłe 10-lecie cykl Mazovia MTB Marathon. W przeciągu 10 lat organizowania Mazovii zostaliście jedną z największych polskich serii maratonów MTB. Jak ocenia Pan ubiegłe lata?

CZ: Myślę, że maratony rowerowe zrobiły w Polsce bardzo dużą rzecz, mianowicie wypromowały kolarstwo i współzawodnictwo wśród amatorów. Wychwyciły też paru nowych zawodników, którzy w tej chwili ścigają się na szosie, czasem na torze, więc wydaje mi się, że wnieśliśmy w rozwój i popularyzację kolarstwa dość duży wkład. Maratony świetnie rozwinęły aktywność amatorską. Poza naszym cyklem jest bardzo dużo pozostałych imprez w Polsce, a poziom imprez jest naprawdę imponujący na skalę Europy. Uważam, że ta część kolarstwa doszła już do jakiegoś swojego optimum. Brakuje nam jednak imprez tego typu na szosie. Historia i tradycje to przede wszystkim szosa. 

bikeWorld.pl: Dlatego też w kolejnym sezonie rozpoczynacie organizację cyklu szosowego Kross Road Tour. Skąd taki pomysł, a raczej – dlaczego dopiero teraz!? :)

CZ: Może zacznę trochę od końca – to czego nam do tej pory brakowało to był sukces. Dziś są już osoby, które wygrywają – jest Kwiatkowski, Majka, są inni, tak więc spopularyzowanie i promocja tej dyscypliny spadła na ich barki i zresztą świetnie to robią. Poza tym zawsze zwracam uwagę na infrastrukturę, która do każdej dyscypliny sportu jest potrzebna. W dniu dzisiejszym mamy coraz lepsze drogi gminne, powiatowe, czyli jest gdzie jeździć na szosówkach. W tej chwili to moje kolejne zadanie, aby po dekadzie organizowania imprez MTB, równie dobrze wśród amatorów rozpowszechnić kolarstwo szosowe. A kolarstwo ma przecież piękne tradycje w Polsce, tylko że nigdy nie było tak powszechne jak to jest we Francji, we Włoszech, w Hiszpanii. Tak więc mam nadzieję, że  nowy cykl Kross Road Tour będzie tym sporym krokiem w popularyzacji kolarstwa amatorskiego. W tej chwili mamy absolutne warunki, aby kolarstwo się rozwinęło.

 

 

bikeWorld.pl: Czy Cezary Zamana pojawi się na szosowych wyścigach również w roli zawodnika?

CZ: No tak już mi zostało, że nawet na maratonach MTB czasem wskoczę na rower, oczywiście kiedy wszystko jest dograne. Tak więc i tutaj własną osobą będę chciał pokazać, że warto jeździć na rowerze. Trzeba również zaznaczyć, że moje uczestnictwo w imprezach pomaga mi przy samym organizowaniu wyścigów, bo jeżeli jestem w środku, między uczestnikami w peletonie, to najlepiej mogę sprawdzić czy wszystko jest ok. Sprawdzam to na własnej skórze, z perspektywy uczestnika. Warto wspomnieć o naszym pomyśle na organizację imprez szosowych, bo mamy zupełnie nowy przepis, którego nikt w Polsce jeszcze nie wdrożył, a podstawą tego jest 10-letnie (w sumie już 11-letnie!) doświadczenie z cyklu Mazovii. Zależy nam na stworzeniu bezpiecznego startu sektorowego dla wszystkich zawodników.

Mazovia
 

 

bikeWorld.pl: No właśnie, proszę powiedzieć coś więcej o czasówce na początku, na jakich zasadach będzie rozgrywana?

CZ: Przede wszystkim jest to wzór który się sprawdził. Na początku wszyscy pukali się w głowy, a ja do tej pory uważam, że to jest najlepsza rzecz jaką wymyśliliśmy. Jak wiadomo podczas wyścigów pierwsza grupa jedzie najszybciej, a w jej skład wchodzą najlepsi zawodnicy. Ci którzy jadą wolniej, jadą z tyłu, nie ma więc różnic szybkości i minimalizujemy ryzyko wypadku. Dlatego też pierwszym etapem Kross Road Tour jest czasówka, która od razu przypisze zawodników do odpowiednich grup. Ci którzy pojadą najszybciej na czas, automatycznie znajdą się w wyższym sektorze startowym, aczkolwiek Ci którzy startują na Mazovii w zasadzie też automatycznie będą mieli przydzielone sektory startowe tak, jak to jest na maratonach. No i oczywiście tak jak na cyklu MTB mamy zapis, że uczestnik który chce wystartować, nawet jeśli nie brał udziału w czasówce, może podać swoje wyniki, które w jakiś sposób pomogą nam go ustawić w odpowiednią grupę – celem nadrzędnym jest ugrupowanie zawodników według ich poziomów sporotwych.

bikeWorld.pl: Cykl rozpocznie się w okolicach Warszawy – czy poznaliście już dokładną lokalizację pierwszego startu? 

CZ: W zeszłym tygodniu byłem na objeździe trasy czasówki w Konstancinie, tak więc najprawdopodobniej będzie to Konstancin. Niestety Warszawa jest dość trudna co do organizacji wyścigów, tym bardziej, że wycelowaliśmy akurat w wybory prezydenckie 9-10 maja, które troszeczkę nam komplikują przeprowadzenie tej imprezy. No ale byłem na objeździe czasówki, tak więc wszystko wskazuje na to, że to będzie Konstancin i to będzie 15 km. 

bikeWorld.pl: Głowno, Nowy Targ, Przasnysz, Rawa Mazowiecka – tam z kolei wystartują kolejne wyścigi szosowe. Przygotowaliście już wstępne trasy? Może w kalendarzu znajduje się jakiś najbardziej charakterystyczny wyścig?

CZ: W trasy każdy włożył bardzo dużo serca, ale myślę, że już pierwszy wyścig ze startu wspólnego w Głownie będzie wyjątkowy. To Darek Baranowski pokazał mi tamtejszą trasę, która jest zresztą jego autorstwa. On sam tam trenował i przygotowywał się do swoich wielkich wyścigów. Przyznaję, że rzeczywiście bardzo ciekawie, atrakcyjnie wygląda, trochę przypominając typowo belgijskie czy holenderskie klasyki – zakręty, krótkie podjazdy... nawet mówiliśmy sobie, że to jest takie nasze Głowno Gold Race, tak jak słynny Amstel, który ma bardzo podobną charakterystykę – trochę technicznie, pagórkowato. Taka trasa będzie również bezpieczna, bo amatorzy mogą mieć czasem problem z jazdą w peletonie, natomiast kiedy peleton idzie szybko to jest naciągnięty. Dochodzi do tego jeszcze selektywność trasy, która dodatkowo rozbija grupę. 

Tak naprawdę z każdą z tras przymierzaliśmy się długo, dlatego wszystkie są ciekawe – no bo czegoż więcej chcieć, jak nie trasy obok Zamku w Czorsztynie, obok zalewu w Niedzicy w Nowym Targu, z perspektywą widoku na Tatry. W każdą trasę jest włożone serce. Jest jeszcze szansa, że do obecnych edycji dojdzie jedna nowa.

bikeWorld.pl: Szczególnie zapowiada się ściganie w Przasnyszu, w którym stacjonuje przecież tytularny sponsor cyklu – firma Kross. 

CZ: Tak będzie szczególnie, również dlatego, że Przasnysz ma duże tradycje kolarskie. Przez wiele lat odbywały się tam rozpoczęcia i zakończenia sezonu. Tamtejsza trasa nie dość, że ciekawa, pagórkowata, ma na dodatek w sobie historię. Tym bardziej jesteśmy zadowoleni, że akurat sponsor tytularny ma tam swoją fabrykę. Myślę, że Ci którzy będą chcieli być może będą mogli ją zobaczyć, bo w sumie jest to największa fabryka rowerowa w Polsce. Sam bardzo się cieszę, że akurat tak wszystko się ułożyło.

 

 

bikeWorld.pl: Wiele osób jest również pozytywnie zaskoczonych Nowym Targiem, gdzie będzie zarówno szosa, jak i MTB.

CZ: Ja też jestem trochę zaskoczony, że stać nas na to, aby wyrwać się nieco z naszego podwórka, bo organizujemy głównie imprezy w centralnej i północno-wschodniej części Polski. Nagle wyskakujemy do Nowego Targu. Moim zdaniem brakuje nieco wyścigów w górach, szczególnie szosowych. Nasze imprezy są tak ułożone, że szosowe wydarzenia w centralnej Polsce odbędą się wiosną i jesienią, natomiast na wakacje chcieliśmy zaproponować bardzo atrakcyjne jeśli chodzi o turystykę, oczywiście również rowerową, miejsca w Polsce. W tym wypadku w naszym kalendarzu mamy i góry i Mazury.

bikeWorld.pl: Czego jeszcze mogą spodziewać się uczestnicy Waszych wyścigów szosowych?  Pod jakim kątem powinni przygotować się przyszli zwycięzcy Kross Road Tour?

CZ: Tutaj moją radą jest przede wszystkim to, aby szukać grup które jeżdżą razem. Jazdę MTB można wyćwiczyć samemu, natomiast na szosie, żeby móc współzawodniczyć i wziąć udział w jakiejkolwiek imprezie, trzeba się starać jeździć z innymi i przyzwyczajać do jazdy w grupie. To przyzwyczajenie jest najistotniejszą rzeczą, a za jednym razem z pewnością się go nie wyrobi. Należy szukać jak najwięcej okazji do znalezienia sobie grupy do wspólnych treningów, do jazdy powiedzmy łokieć w łokieć. Tak naprawdę tutaj ważna jest także jazda w zmiennym rytmie, gdzie nie jedzie się samemu, tylko jedzie się w peletonie i czym więcej będziemy jeździć z innymi (i to na kole, a nie przed grupą), tym łatwiej będzie nam później w amatorskiej imprezie, takiej jaką chociażby przygotowywanej przeze mnie. Zwiększa to również bezpieczeństwo, bo trzeba pamiętać, że jazda w grupie to nie tylko odpowiedzialność za siebie, ale także odpowiedzialność za innych. 

bikeWorld.pl: W przyszłym roku poza szosą i poszczególnymi maratonami przygotowujecie także etapówkę – Gwiazda Północy. 

CZ: Tak z etapówką do tej pory zawsze mieliśmy mały problem, ażeby w pełni dogodzić uczestnikom – chcieliśmy, aby po prostu wszystko było w jednym miejscu. Tym razem udało nam się ustalić bazę etapówki w  miejscowości Gołdapia. Osoby, które wezmą w niej udział, po prostu przyjadą w jedno miejsce, gdzie mają swoją bazę, także noclegową pod namiot, camping. Atrakcyjność północnej części Polski jest naprawdę wielka, szczególnie, że naszą ofertę kierujemy do całych rodzin. 

bikeWorld.pl: Na koniec pytanie osobiste: który żywot jest cięższy? Kolarza czy organizatora wyścigów? :)

CZ: (śmiech) Myślę, że podobnie! Zależy jak do tego podejdziemy, bo i tu jest trudno i tu. Życie organizatora nie jest aż tak ciężkie. Jak wszędzie są po prostu sprawy, które trzeba rozwiązywać i już. Hmm bo ja wiem... Chyba teraz jest lepiej, bo rower sprawia mi chyba jeszcze większą przyjemność, niż podczas zawodniczych czasów.